Czas odgrzać kotleta, bo dużo się zmieniło...
Generalnie od tamtego stycznia, kiedy dodawałem ostatnie wpisy w tym temacie Bobber przejechał ze 100 km. Jakoś na wiosnę wszystko zaczęło się sypać (nie z mojej winy, tylko oczywiście dziadowskie części typu przełączniki, czujniki stopów, stacyjka itd.). Niby odpalał i jeździł, ale jakoś w ogóle miałem go dosyć. Poprzekładałem niektóre części do choppperka, którego nabyłem na wiosnę, a następnie wymieniłem chopperka na VW Polo, a Bobber został w garażu, bez kilku istotnych części i czekał na lepsze jutro.
Jedyne co w międzyczasie zrobiłem dla niego dobrego to wreszcie zarejestrowałem go po tej kradzieży
Paradoksalnie rok temu było nielegalnie, a nakręciłem z 3500 km, a w tym roku, mimo możliwości "legalnej" jazdy na przejażdżkę pojechałem 2 razy (w styczniu i w maju), a tak to z raz na dwa tygodnie przepalałem i robiłem rundkę po wsi, żeby aż tak się nie zastał.
Jeszcze w międzyczasie wybebeszyłem wydech, bo przegrody się posypały, już praktycznie nie tłumiły, a tylko irytująco dzwoniły.
Nadszedł jednak czas, kiedy zdałem dwie kategorie prawka, zgarnąłem trochę hajsu na 18 tkę i stwierdziłem, że czas zrobić Bobbera.
W ciągu ostatnich czterech dni zamówiłem wszystkie potrzebne części, przeczyściłem gaźnik, przejrzałem luzy na zaworach (w moim wypadku wymaga to wyjęcia silnika z ramy). Od początku projektu silnik siedział tylko na trzech mocowaniach (a wyposażony jest w sześć). Na początku powiedziałem sobie, że dospawam jeszcze jedno, ale jakoś dobrze się jeździło i zapomniałem kompletnie o tym. Oczywiście zemściło się to na mnie kilka miesięcy temu i pękło mi jedno z mocowań silnika. Wczoraj dospawałem do ramy kolejne trzy mocowania i już teraz nic na pewno nie ma prawa pęknąć.
Wczoraj kupiłem złotą farbę i odświeżyłem nią kilka elementów. Do tego pomalowałem bak, bo któryś z domowników (oczywiście nikt się nie przyznał) upuścił mi na motocykl rower i zrobił paskudną wgniotkę i odprysk na baku.
Przejrzałem również instalację elektryczną, wszystko u niej w porządku. Potem przerobiłem cięgno biegów, bo było dość brzydkie (odstawało sporo od ramy) oraz wymieniłem puszkę od instalacji elektrycznej na nową.
Dzisiaj doszła paka z częściami, zrobiłem co trzeba na luks, bobberek już się tak prezentował:
Stwierdziłem, że mam trochę pieniędzy, więc zdejmę siedzenie i zawiozę wreszcie do tapicera, bo to wstyd, że prawie 1.5 roku temu skończyłem projekt, a jeszcze mam takie druciarskie siedzenie.
Stało się jednak coś dziwnego. Zadzwonił jakiś facet, że chce obejrzeć bobbera.
Tak mu się spodobał, że kupił. Do teraz w to nie wierzę :O
Ps nie pytajcie za ile, policzcie sobie sami Jagiełłów
Już zaczynam szukać maszyny na kolejnego customa, bo pieniądze nie mogą leżeć bezużytecznie i tracić na wartości.
Tym razem będzie to najpewniej cafe racer i niekoniecznie zbudowany na chińskim motorowerze