Po otworzeniu obudowy przełączników stało się jasne, dlaczego chodzą, jakby były unurzane w smole. Dlatego, że są w niej unurzane.
Trzeba będzie je rozebrać w drobny mak, umyć i przesmarować - części ruchome wazeliną techniczną, a styki Contactem. Tymczasem przyszły nasadki i rozmiar 24 okazał się odpowiedni do wprasowania łożysk przedniego koła:
Przy wymianie łożysk ekstremalnie ważne jest (oprócz tego, żeby absolutnie nie uderzać w nic poza zewnętrznym pierścieniem łożyska), żeby a.) nie zapomnieć o tulejce dystansowej między łożyskami i b.) żeby wewnętrzne pierścienie łożysk dotykały tej tulejki - innymi słowy nie może ona latać w środku, nie może być nawet milimetra luzu. Jeśli będzie, to przy skręceniu przedniej osi łożyska lub w ciągu pierwszych kilkunastu przejechanych kilometrów zostaną dosłownie rozprute, wewnętrzne bieżnie wybiją się do środka. Postanowiłem pisać o takich w sumie oczywistych sprawach, bo może będzie to czytać ktoś, kto dopiero zaczyna brudzić sobie ręce i nauczy się na moich błędach zamiast na własnych.
Tulejkę dystansową w środku i po bokach oraz gniazda łożysk należy przed montażem nasmarować. Łożyska warto przetrzymać 2-3 godziny w zamrażalniku, metal się kurczy i będą o ten mikrometr mniejsze, to naprawdę robi różnicę. Jeśli są, tak jak moje, wyposażone fabrycznie w uszczelniacze, pakowanie na nie smaru nie ma większego sensu (z drugiej strony - specjalnie nie zaszkodzi).
Po ich wprasowaniu zainstalowałem uszczelniające simmeringi. Te można już wbić młotkiem (gumowym, albo przez np. drewnianą deseczkę), wcześniej nakładając odrobinę smaru na ich brzegi i środek (inaczej mogą się uszkodzić o brzegi gniazda i utracić szczelność).
Koło jest gotowe. Zainstalowałem też nowy ślimak prędkościomierza, ale - nie wiem, jak to się stało - nie zrobiłem zdjęcia. No i założyłem stopkę, chociaż jest mocno prawdopodobne, że będę ją zmieniał na dłuższą ze względu na przedłużone lagi.
Założyłem przednie koło i - po ciężkich walkach - błotnik. Walki stąd, że wymyśliłem sobie taką właśnie koejność jak opisałem, po czym przekonałem się, że koło z oponą skutecznie utrudnia przykręcanie śrub. Po zamontowaniu odkryłem trzy rzeczy:
1. że, zgodnie z przypuszczeniami, stopkę trzeba wymienić na dłuższą o jakieś 5-7 cm.
2. że nowy ślimak od Łosia jednak nie jest identyczny i nie pasuje - użyłem więc oryginalnego
3. że z customowym przednim błotnikiem nie ma jak założyć mocowań na przewód licznika i hamulcowy. Będę musiał coś wymyśleć albo podpatrzeć na japońskich zdjęciach.
Na dodatek okazało się, że z jakichś powodów bagażnik Hondy ma otwory pod śruby o pół milimetra za ciasne. Dziwne, bo nominalnie śruby powinny być te same. Będę musiał rozkalibrować te otwory dremelem.
No, ale moto wreszcie stoi o własnych siłach, nawet, jeśi troszkę krzywo (przez za krótką stopkę). Nie miałem już siły lecieć po aparat, zrobię zdjęcie przy okazji jutrzejszych porządków.