Z okazji trochę cieplejszego weekendu zaatakowałem Junaka.
Już w piątek ogarnąłem trochę siedzenie i założyłem tylne plastiki odebrane ze szpitala pod wezwaniem żywicy poliestrowej i włókna szklanego. Na tygodniu napaliłem sie na oklejenie wlewu paliwa carbonem tak więc pod koniec dnia wymontowałem wlew i biegiem skierowałem się do domu. Samo oklejenie wyszło tak sobie, przy okazji rozwaliłem sprężynkę odpowiedzialną za klapkę zasłaniającą zamek,wkurwiłem sie i tak zakończyłem piątek.
W sobotę nadeszła nowa motywacja, złożyłem wlew, idziemy na garaże, przykręciłem wlew-nie jest tak źle,później małe lecz dokładne mycie, trochę plaka i dżonak świeci się jak to co psu
w międzyczasie małe kontrole- naciąg i smarowanie łańcucha, przy okazji zajrzałem do zębatki zdawczej i okazało się że jednak pora już na nią, ale do prawdziwej wiosny musi wytrzymać. Później mała przejażdżka:
Po południu,żeby Junakowi było jeszcze milej pojechałem na stację paliw:
Soboty koniec.
Dzisiaj wchodzę sobie do garażu, podchodzę do dziada-świeża plama,myślę pewnie benzyna, ściągam siedzenie, zgadza się ! Zostawiłem go i pojechałem do Zamościa, gdy wróciłem,szybka akcja, udało mi się jeszcze uratować lekko ponad 8l paliwa (wczoraj 4,5+wcześniejsze tankowanie za +/-25zł i zrobione raptem 50km więc nie ma tragedii):
Diagnoza:
w międzyczasie miałem dostęp do pewnego SV650
:
Krótko mówiąc: bak znowu do roboty, sprężynkę załatwiłem więc zapowiada się kolejna walka z wlewem, trzeba też zajrzeć do obrotomierza, wyregulować przednią lampę, zajrzeć do odcinki bo "zanikła" i poprawić napisy na oponach, pewnie coś jeszcze dojdzie. Jednym zdaniem: czekamy na ferie.
Nie wiem czy komuś to będzie sie chciało czytać ale taka wena mnie naszła
EDIT: wczoraj zobaczyłem że uszczela pod głowicą i tak zaczyna puszczać więc zamierzam zmienić te koniki zaworowe.