Jakiś pechowy ten rok - wyobraźcie sobie że ja dziś miałem wypadek, na szczęście mi nic poza obtartą prawą nogą się nie stało. A było to tak: Wyjeżdżałem z pod Urzędu do domu i koleżanka mówi "uważaj na siebie". Ja mówię - Ania - ja zawsze uważam - to niech inni uważają na mnie... i jakbym w złą godzinę wypowiedział. Stwierdziłem że pojadę spokojnie bo mam dużo czasu do odebrania małego. Przejechałem 1,5km i na rondzie kobieta wjechała centralnie we mnie - myślę że patrzyła w lewo i nie zobaczyła że ja będąc na rondzie jestem przed nią. Na szczęście i ja i ona mieliśmy około 15km/h. Uderzyła mnie w bok przez co obróciłem się i upadłem. Na szczęście nic mi nie jest a motorower poza kilkoma połamanymi plastikami i urwaną dźwignią kierunkowskazów wyszedł bez szwanku.
Kobieta nie sprawiała żadnych problemów - dogadaliśmy się i zwróciła mi za szkody, mam jej namiary w razie jakby coś jeszcze wyszło. Po tym wszystkim zjechałem awaryjnie 25km/h do domu nie będąc pewnym jego stanu. Z tego co zauważyłem jedzie i działa tak jakby nic się nie stało. Zauważyłem że tylne koło ma lekkie bicie na boki ale to jest może 1-2mm, tak więc w normie. Tłumik jest dogięty do wahacza ale da się odgiąć. Najbardziej wk.... mnie nie sam wypadek, lecz mentalność kierowców w drogich furach. Kiedy musiał zwolnić do tych 25km/h i mnie potem wyprzedzić to oczywiście musiał trąbić - nie zastanowi się taki jeden z drugim że musi być jakaś przyczyna tak wolnej jazdy. No ale oczywiście ja nie byłem dłużny i też dawałem im po klaksonie ile wlezie
. Dobrze że po wypadku wszystkie światła i kierunki działały bo mogłem zjechać do domu. Sezon się dla mnie skończył - nie będę teraz naprawiał żeby pojeździć może jeszcze z 2 tygodnie. Przez zimę skompletuję plastiki i zrobię razem z przeglądem na wiosnę. I widzicie jak to jest - jedziesz 340km w wakacje i jest ok. Wracasz 11km z pracy do domu i bum.
Ostatnio zmieniony pt 02 lis, 2012 przez
Michalk001, łącznie zmieniany 3 razy.