Właśnie udało mi się rozwiązać problem.
Przełącznik był niewinny - sprawdziłem go wzdłuż i wszerz, nic mu nie dolega. Za to odkryłem w wiązce drugie identyczne trzypinowe złącze i ono jest właśnie tym złączem, do którego należy podłączyć stacyjkę. Po prawidłowym podłączeniu i tymczasowym wpięciu kierunkowskazów w miejsce światła mijania i drogowego, okazało się, że świecą owe światła bez dodatkowych komplikacji. Kierunkowskazy wpięte jako kierunkowskazy oczywiście nie świecą - z braku przerywacza.
Z przednią lampą będzie trochę komplikacji (wiedziałem o tym w sumie od początku). W Japonii chyba nie ma wymogu posiadania świateł pozycyjnych, w związku z czym ani wiązka, ani oryginalna lampa ich nie zapewnia. Co prawda robię to moto trochę jako eksponat do prywatnego muzeum, ale chciałbym, żeby przechodził okresowe przeglądy i planuję 1-3 razy w roku wyjechać nim na krótkie wycieczki, więc musi mieć przynajmniej z pozoru wszystko jak trzeba. Czyli lampa musi być homologowana w UE (już ją mam, niemal taką samą jak oryginał), a więc ze światłem pozycyjnym, które trzeba będzie jakoś sprytnie podłączyć.
Magna50 w ogóle nie ma wyłącznika światła. Po przekręceniu kluczyka zawsze coś się świeci - z przodu albo mijania, albo drogowe, w zależności od pozycji przełącznika. To w sumie dobre, bo w Zippie ze dwa razy zdarzyło mi się zapomnieć włączyć świateł i tak pojechać.
Wymyśliłem, żeby z obu przewodów - mijania i drogowego - poprowadzić rozgałęzienie do postojówki. Tak, żeby zawsze dostawała prąd, niezależnie od tego, które światło jest włączone. A żeby te główne światła nie były zwarte i nie świeciły razem, dam przed połączeniem diody prostownicze 3A (to mniej więcej trzykrotny zapas, bo przy 10W żarówce tam będzie poniżej 1A). A masa będzie jedna do wszystkiego.