Siemka - jako że wkurza mnie odrywanie ręki w celu obsługi kierunkowskazów, postanowiłem wcielić patent własnego pomysłu - dźwignia kierunkowskazów na wzór samochodowej, lecz odpowiednio mniejsza.
Potrzebne są włącznik dwu pozycyjny z 0 na środku, coś z czego zrobimy dźwignię - ja poszedłem do sklepu stemplarskiego i kupiłem tzw. kołek - czyli ręczny stempelek za ok. 5zł z którego odcinamy uchwyt, jakaś mała obudowa i trochę kabelków.
Co do kabelków czasem coś co wydaje się być zupełnie nieprzydatne może być dla nas całkiem cenne. Udało mi się dostać za całe 7zł. wielki pęk różnych kabelków, połączonych ze sobą i mających gdzieniegdzie jakieś końcówki z gumowymi izolacjami. takie kawałki od 20 cm do 2 - 3 metrów identyczne jak nasza elektryka w motorkach. Zakładając że metr kabelka to koszt ok. 1zł. a tu jest tego z 50 metrów to zakup był udany.
No i poniżej montaż - tłumaczyć nie trzeba, bo 3 kable to każdy podłączy - i wspomniane odzyskane gumowe izolacje. Wystarczy przymocować dźwignię do przycisku (wewnątrz cienka śruba "4") i połączyć odpowiednie kabelki do siebie.
Montujemy to pod lewą manetką - dźwignia w takiej odległości od manetki aby swobodnie weszły palce, a zarazem łatwo było dosięgnąć "z manetki". Kable łączymy tak aby "do siebie" był lewy kierunek, a "od siebie" prawy. Dodając jeden włącznik możemy zyskać światła awaryjne.